Przełom lipca i sierpnia zawsze był dla mnie powodem do tęsknoty za tym cudownym, przeszczęśliwymi i jak nigdy w roku beztroskim czasem wakacji, który już minął. Jednak z drugiej strony był powodem do nadziei i radości z kolejnego miesiąca laby, który właśnie się zaczynał. Bo przecież „ważne są tylko te chwile których jeszcze nie znamy”. I tu nagle zaproszenie na piknik. Extra! Lubię pikniki, lubię te dzieciaki! Rozpoczęcie pikniku w Powiatowym Domu Dziecka w Lubsku zaplanowane zostało na godzinę 14:00. Już z daleka po udekorowanej bramie było widać, że będzie imprezowo. A na bramie miłe przywitanie. Tu z pustymi rękami nie wszedł ani świeżo wybrany Przewodniczący Rady Powiatu ani Nadleśniczy Nadleśnictwa Lubsko, a nawet delegat 4 Regionalnej Bazy Logistycznej Składu Nowogród Bobrzański nie prześliznął się niezauważony.
Wszyscy obdarowani torbami nafaszerowanymi upominkami spotkaliśmy się przy jednym stole. Jedni się już znali inni poznawali. Nowe znajomości zawiera się łatwiej kiedy mówi się tym samym językiem. W tym gronie wszystkich łączą cechy wspólne. Wrażliwość, dobro, chęć pomagania i dzielenia się. Dzięki nim mieliśmy okazję poznać prywatnych lokalnych dobroczyńców takich jak p. Monikę Maludy, Panią Magdę Drosik, właścicieli firmy M.P. Lipiec Ogrodnictwo Żary, przedstawicieli fundacji Kefas, firmy Sportano, firmy Uesa Lubsko, a w gronie ludzi (nie)zwykłych my, myśliwi z Koła Łowieckiego „Bór” Zielona Góra w osobach kol. Dionizego Stępniewskiego, kol. Marcina Choińskiego, który nie dość, że kolegą, myśliwym i przyrodnikiem wielkim jest to za każdym razem, także koordynatorem do spraw kontaktu z domem Dziecka, kolega Krzysiek Pupko i ja.
Bardzo miłe powitanie z ust Pani Dyrektor, podziękowanie za wsparcie nie tylko finansowe z ust Pani Prezes fundacji „Wspólne dobro”. Rozpuszczające serce jak ogień lód recytowane przez stremowane lecz odważne zarazem dobrze zapowiadające się recytatorki wiersze i silna deklaracja Pana Szafrańskeigo, wcześniej wspomnianego przewodniczącego, o wzmocnieniu pomocy i zaangażowania z jego strony. O silnej przemowie kol. Dionizego ze skromności wyrażonej w kolegi imieniu nie wspomnę.
„Częstujcie się Państwo!” Pora była obiadowa, więc grill i kociołek jak najbardziej na miejscu. Kuchmistrzem Pan kierowca a zastępcą jego, Pan psycholog. Nie tylko o kuchni była rozmowa. 15 lat w służbie dzieciom przynosi refleksje i spostrzeżenia.
Potem Słodkie. Podobno piekły dzieci. Po smaku wnioskuje, że nie te najmłodsze. Człowiek im młodszy tym bardziej dziecko. A im bardziej dziecko tym bardziej prawdziwy. Widać było jak chcą i łakną, kontaktu, rozmowy, okazania zainteresowania. „Pokaże Wam co potrafię na trampolinie.” I jak jeden zaczął tak trzech skończyło. Zabawa była przednia bo każdy z nas ma w sobie dziecko i trzeba tylko małego bodźca, szturchnięcia, poddania się emocją i zapomnienia, że jest się dorosłym i tak bardzo poważnym. Tu leżą kredki i mazaki a tu torba. Każdy może zrobić sobie torbę.
– No to ja chcę!
Myślałem, że dadzą mi igłę nitkę, kawał szmaty i będę szył :). Albo szablon i coś se odrysuje. Nie ma „letko”.
– Niech Pan narysuje Bobera.
-A co to jest ten Bober?
– No my! Jesteśmy Gang Boberów!
– A macie logo?
– Nieee…
– To zrobimy torbę z logo Gangu Bobera.
Obudziły się młodzieńcze pasje i talenty. Trochę się kiedyś kredek stemperowało. Nie mówię, że sam od początku zaprojektowałem i wykonałem i że nie potrzebowałem pomocy od mistrza Grzegorza, ponadprzecietnie uzdolnionego wychowanka PDD w Lubsku (naprawdę jest dobry) ale gdyby nie moja koncepcja to projekt nie był by tak doskonały :). Lecz gdyby nie dzieci nie odkrył bym w sobie dziecka.
Dziękujemy Wam dziewczyny i chłopaki a Wy podziękujcie wychowawcą i panu kierowcy, pani i panu psychologom, pani dyrektor, pani prezes i pani koordynator też, za pomoc w zorganizowaniu tak fajnego spotkania. Do następnego!
Elo!
autor: Piotr Gawłowski