
Łza się w oku kreci kiedy słyszysz czytane na głos podziękowania od naszych młodych przyjaciół z Domu Dziecka w Lubsku.
List otwarty oprawiony w zdobioną ramkę, bo dzieci wiedzą, że dla nas taka forma podziękowania to powód do dumy i w wyeksponowanym miejscu w naszym myśliwskim Domku swe miejsce znajdzie, przeczytał Jakub i na ręce kol. Prezesa Arkadiusza „Serce” Opali złożył.
Każdego z nas adresatów pewnie urzekło coś innego w z serca pisanym i na głos czytanym tekście. Dzieci wdzięczność swą wielowymiarową wyraziły a powodów wdzięczności kilka przytoczyły. Nie skromnie by było tu teraz o powodach tych pisać lecz dumni szczególnie być powinniśmy z wdzięczności za czas poświęcony, za krzewienie miłości do przyrody, że jesteśmy i pamiętamy.

Imprezę pod nazwą Mikołajki 2024 czas zacząć. To cóż, że styczeń! Nam się tak świąteczny czas podoba, że postanowiliśmy nie dać się wciągnąć w wir codzienności. Zrobiliśmy więc kolejny świąteczny, pełen atrakcji i emocji weekend. Oczywiście, wiadomo, powód spóźnionych Mikołajek był inny lecz tak techniczny, że nuda i szkoda o tym pisać.
A w programie było bogato bo i artystycznie

i tanecznie,

kulinarnie,

mikołajowo-prezentowo,

filmowo,

i edukacyjnie.
Spotkanie zaczęło się artystycznie a dzieci wizyty w Chocimku szczególnie cenią za czas im poświęcony.
Wspólna przy stole artystyczna zabawa zorganizowana przez „Ekipę Brygidy” w składzie Agnieszka Turowska siostra naszego kolegi o tym samym nazwisku, oraz Małgorzata Dudek kolegi Wiktora żona, oddanie i pięknie czas dzieciom poświęciły przy czym przepiękne lampiony ze zwykłych słoików zgodnie z Brygidy planem poczyniły.



A, że dzieci zdolne i temat lampionów wnet ogarnęły to rezerwowe zadanie na stół można było wyłożyć.
Dnia 12 stycznia sezon łowiecki przypadało zakończyć, więc i medale by się jakieś przydały.
I tu się pojawia inwencja twórcza, oszczędność czasu i pieniędzy oraz aktywizacja pracy twórczej pewnego myśliwego. Były już na polowaniach naszych medale ze sklepu i z internetu, ręcznie robione, pięknie zdobione. A może by teraz gdy się okazja nadarza dzieci o medale poprosić? Józek pomysł rzucił, Kamil dębu naciął a Piotrek zaopatrzył we flamastry i sznurek. Efekt dziecięcych zdolności na załączonym obrazku a wyroby powędrowały nie do jednego a do dwóch kół na dwa polowania. Teraz ręcznie medale wykonane oko cieszą i pierś zdobią myśliwych z koła „Raróg” Zielona Góra oraz naszego koła „Bór”. Serdeczne podziękowania dla Grzegorza, Natana, Malwiny, Nikoli, Michaliny i Leny. Bravo dzieci, super robota!





Tanecznie
Nagle na salę puszyste, okrągło-ogromne tanecznym krokiem się ciało wtacza.
Ogromny lecz gibki, puszysty i szybki z uśmiechem na pysku i z rytmem w siedzisku. Z początku dzieci zdziwione, lekko zaskoczone, nieśmiałe niechętnie do tańca się dały zaprosić. Lecz gdy łagodność swą misiu w objęciach łowczego okazał, wnet zaufanie i kompanów do tańca wśród małych i dużych, nie tylko myśliwych, biały miś zyskał.
Oj działo się działo, tańczyło skakało, i światło gasiło i zapalało, nastroje testując i rytmy próbując. „Makarena”, „Kaczuchy”, melodie wprost nie do poduchy.



Drygu do tańca i kondycji można pozazdrościć „temu misiu” ale prawdziwy mistrz dobrze wie kiedy ze sceny zejść.
Lecz wyborni tancerze rozgrzanego parkietu nie zostawiają. Koniec szalonego i zwariowanego podskakiwania. Przyszedł czas na zgrany, dopracowany i zsynchronizowany układ taneczny w wykonaniu niezmordowanej w tańcu dziecięcej paki. Piosenka i taniec są dobre na wszystko i widać to było na twarzach przeszczęśliwych, młodych tancerek i tancerzy, którzy z nieskrywaną przyjemnością pokazali nam co potrafią i jak się bawią a my z niepohamowaną i dziecięcą wręcz radochą do nich dołączyliśmy.

Kulinarnie
Pizza, pizza, pizza i jeszcze raz pizza. Wygniatana, formowana, układana w wielu wersjach podawana z rąk wspomnianych już dobroczynnych elfów w osobach Kamili, Kasi i Maszy z „Grimpu” , 3/4 rodziny Kaczmarków w reprezentacji Agaty, Olafa i kol. Tomka a także reprezentantki rodu Reszczyńskich, Iwony Reszczyńskiej, której jak zwykle nie mogło zabraknąć, zagościła w przerwie między szaloną częścią taneczną a prezentową.



Pizza była pyszna, gorąca, ciągnąca, pachnąca. I zaszczyt tą pizza częstować niezmierny lecz przyjemność wątpliwa gdy nie dla Ciebie jeszcze apetyczne, średnio dietetyczne gorące, salami i serem, oregano i bazylią pachnące na desce trójkąty i prostokąty. Gdy ślinę Ci toczą zapachy Toskanii, Napoli, Sycylii a Ty język zaciskasz z nadzieją, że może tym razem choć jeden dla Ciebie kawałek zostanie. Pizzę deska po desce pokornie jak mnich roznosiłem i każdą deskę do kuchni już pustą z powrotem wnosiłem. I za każdym razem kiedy kolejną świeżą, pyszną, gorącą, pachnącą i chrupiącą z pieca prosto na na stoły niosłem cichą nadzieję miałem, że już się dzieci najadły i kawałek dla mnie zostanie.

Prezentowo
Sponsorów Mikołaja w tym roku było wielu. Mikołajki w Chocimku to impreza tak prestiżowa, że nie jeden Mikołaj chce u nas swe serce pokazać a wielu tu „pcha” się raz drzwiami raz oknami.

Dyżurnym sponsorem, tak już kolejny rok z rzędu, kolega Krzysiek „Niewidzialna Ręka” Bystrzycki był, a że Łowczy nie lubi od dobrego tonu odstawać Elfy swe z „Grimpu” zapytał czy czas 10 stycznia na gościnne występy w Chocimku mają. Nie odmówiły a i prezenty przywiozły co z wspólnie z koleżankami (mniej ujawnionymi dobrymi duszami) po godzinach dla dzieci zrobiły.
Niech żyją Elfy!
W rolę Mikołaja wcielił się kol. Marcin Łuczak, także już etatowy nasz Mikołaj kołowy.
Dziwnie wyglądał bo krągłość na brzuchu nie ta już co w roku poprzednim, aby swobodnie przez komin móc się przecisnąć, ale kto by tu brzucha żałował, skoro prezenty dość „grube”.
Uśmiechy na buziach i radość dzieci, nie tylko tych najmłodszych, bezcenne a zdjęcie na Mikołaja kolanach okazało się nie lada atrakcją szczególnie dla nieco starszych „dziewczynek” czyli dzieci opiekunek.



Filmowo
Kulminacyjnym i drugim najważniejszym punktem mikołajkowego spotkania programu, był jak za każdym razem, film o tematyce świątecznej. Film polecony przez kol. Krzyśka „Dobre Serce” Bystrzyckiego, „zapuszczony”przez kol. Bartka operatora technologii streamingowo-wyświetlająco-grających Wojciuszkiewicza, obejrzany na „leżaka” na materacach w towarzystwie nie kończącego się zapasu umiarkowanie zalecanych przez dietetyków lecz wyśmienicie pasujących do kinowego seansu prażonych, słonych, serowych, paprykowych a nawet ostrych chrupiących przekąsek przygotowanych i podanych przez doskonale zapowiadającego się myśliwego, stażystę Piotra Szumlewicza, uspokoił, wyciszył emocje, pozytywny przekaz wniósł oraz nastroił do snu.

Dzieci i wychowawcy na pokoje a my czyli Prezes i ja, strażnicy nocnej ciszy, w śpiwory i na „dolną półkę”. Czy słychać było dziki? Ja nie słyszałem ale podobno w nocy przynajmniej jednego było słychać. Niestety, jak chce Ci się spać to zazwyczaj jeszcze bardziej nie chce Ci się wstawać i przeważnie, także wtedy noc jest za krótka.
I ten sam gość co na seans faszerował nas chrupiącymi przysmakami z szeleszczących opakowań już o 7:00 przyjechał ponownie upewnić się, że dzieci na pewno nie wyjadą z Chocimka głodne.
Na śniadanie herbatka, jajeczniczka, paróweczki, serek i zgadnij co…. Pizza, pizza, pizzaaa! Bo jednak na szczęście zostało z wczoraj :).
Edukacyjnie
Wyspali się, pojedli?
To teraz chodźmy na świeże powietrze.
Czasu jeszcze trochę było, więc przeszliśmy się w koło domku. A u nas na „pokotowym skwerze” rzeźba od niedawna stoi. „A kto to?” – dziewczynka pyta.



Święty Hubert patron myśliwych. Żył w VII wieku i namiętnie polował, aż pewnego razu…….
i tak streścił żywot świętego nasz kol. z koła „Drop” Zielona Góra chętny do dzielenie się swoim czasem i dobrym uczynkiem Grzegorz Sobotka.

Wszystko co dobre kiedyś się kończy i czas się z przyjaciółmi pożegnać.
Lecz my już nie udajemy, że coś do oka wpadło, nie wycieramy nosa w rękaw, bo choć tęsknimy za następnym spotkaniem, to wiemy, że nie jest to zakończenie filmu lecz epizodu, krótkiego życia odcinka, a przed nami kolejne serie, przygody i niespodzianki.
Darz Bór, siema ziom i do następnego dzieciaki, dziewczyny i chłopaki!
No i to tyle do powiedzenia miałem i już bym nie wracał lecz zapomniałem, bo wszystko pięknie się ułożyło i zakończenie by ładne było gdyby nie masło. „Za dużo masła” Marcin powiada a przypomnienia wart powód nie lada.
Cichymi bohaterami byli:
koordynatorka z Domu Dziecka pani Ania Kluczewska,
koordynator ze strony koła kol. sygnalista tego dnia Marcin Choiński, co z prezesem tonu i myśliwskiego sznytu wydarzeniu sygnałówką nadawali,
kol. Kamil Reszczyński jak zawsze pomocny, jak satelita co w koło choć niewidzialny to non-stop lata,
był także kolega Krzysiek Pupko by autem dzieci pomóc przywieźć, (bo ten to się w każdą pomoc pcha :))