Wielkie Łowy w Puszczy Żagańskiej oczami młodego stażem myśliwego z koła „BÓR”


10 już jubileuszowe Wielkie Łowy w Puszczy Żagańskiej zaplanowane wstępnie na 19 i 20 października z powodu powodzi, która we wrześniu dotknęła między innymi nasze łowiska a żniwa swe zebrała, także na terenach powiatu żagańskiego odbyć się musiały 23 i 24 listopada.

Łowy Żagańskie to nie tylko wielkie zorganizowane polowanie, którego gospodarzami było 12 kół łowieckich dzierżawiących obwody w powiecie żagańskim oraz 1 OHZ, to nie tylko ogromne przedsięwzięcie skupiające przy organizacji 65 zaangażowanych osób, 42 pracujące w miotach pieski, 5 sokolników, lecz to przede wszystkim prawdziwa okazja do kultywowania pięknych tradycji łowieckich, których przebieg z mojej subiektywnej perspektywy postaram się poniżej przedstawić.

Dzień pierwszy, akt 1. Uczta dla oka i ciała.

Jako, że młodym stażem myśliwym jestem ciekawości i apetytu na nowe i obce mi nie brakuje, zapragnąłem znaleźć się na Wielkich Łowach w Puszczy Żagańskiej i choć pragnienie me spóźnione już nieco było to za sprawą operatywności i zaangażowania jak zwykle pomocy nie odmawiającego kol. z naszego koła znanego wszystkim Kamila  oraz uprzejmości i gościnności kolegi Prezesa Koła „Jeleń” Żagań Franciszka Litwina, który jeszcze dzisiaj nam się przypomni, udało mi się usłyszeć odegrany w Dzietrzychowicach o umówionej 8 godzinie na „Jeleniówce” apel na łowy.

Gospodarzem polowania było koło „Jeleń” lecz organizatorem Łowów, Zarząd Okręgowy PZŁ, który zadbał aby każdy uczestniczący w łowach myśliwy poczuł wagę i powagę dnia dzisiejszego, a przy tym zechciał obecnością swą towarzyszyć dnia następnego.

Od razu na zbiórce każdy myśliwy otrzymał zaproszenie i jednocześnie swoistą przepustkę w postaci pinsy, która nazajutrz identyfikować miała uczestników a tym samym była kluczem oraz wytrychem do swobodnych rozmów z dopiero co poznanymi koleżankami i kolegami w kapeluszach. Z pustymi rękoma w łowisko nie odprawił nas także „Jeleń”. Brelok z drzewa egzotycznego niezwykle oko cieszy i zagospodarowany zostanie na pewno.


Polowanie na 21 myśliwych świetnie zorganizowane, sprawnie przeprowadzone, bezpieczne, naganka nie z przypadku a doświadczona i w terenie obyta. Pieski, także należy pochwalić. Dwa małe mioty, integracyjne śniadanie w łowisku gdzie znajomości się nowe nabyło, opowieści posłuchało, pożartowało, ciepłej herbaty wypiło, kiełbasę z ognicha i bułkę z szynka, serem i chrupiącym pod zębem ogórkiem dobrze ukiszonym pojadło.

Miot trzeci większy od poprzednich i dla mnie najciekawszy. Przeżycie to mocne i niepowtarzalne gdy byk niemal na wyciągnięcie ręki Ci w oczy zza drzew zagląda.

W „Jeleniu” w okolice miotów podjeżdżaliśmy autami lecz mioty otaczaliśmy już pieszo. Tak jak u nas tak też tutaj sposób ten sprawdzał się w zatrzymaniu zwierzyny w miocie.

Wprawdzie na pokocie tylko łania z pierwszego miotu po którym Król polowania się wyłonił i tron do końca utrzymał to byków i kozłów także nie brakowało. Niestety, nam strzelać do samców płowej nie kazano!

Na wspólnym pokocie w szkółce leśnej Nadleśnictwa Żagań zjawili się niemalże wszyscy polujący i niepolujący uczestnicy tego dwudniowego wydarzenia. Na jedlinie 7 łań Jelenia, byk Daniela, Lis i 2 koguty Bażanta, które na pokocie znalazły się za sprawą udziału Sokolników polujących na OHZ Nieciecz.

Nietuzinkowe to łowy gdy na pokocie pióro leży. Tymi miedzy innymi  słowami podsumował Łowczy Okregowy. Znakomite bym powiedział gdy Królem Łowów kolega z koła „BÓR” zostaje. Piękny Byk Daniela półłopatacz przyniósł naszemu zasłużonemu kołowemu koledze Marcinowi Choińskiemu, który jednocześnie znajduje czas i chęci na rzecz koła Łowieckiego „Wrzos” Zielona Góra, medal Króla Polowania X Wielkich Łowów w Puszczy Żagańskiej. Gratulacje i dziękujemy, bo miło było się pochwalić dnia drugiego, że król to właśnie z naszego koła „BÓR” jest a przy okazji we „Wrzosie” poluje.


Jednym z najważniejszych  wydarzeń w życiu myśliwego, wydarzenie, które pamięta się jak myślę, do końca życia, jest Ślubowanie Myśliwskie. 2 Diany i 2 myśliwych w towarzystwie swych wprowadzających wypowiedziało słowa ślubowania w obecności  25 dian i 312 myśliwych.

Rolę zakończenie polowania w dostojnej i uroczystej formie odegrali kol. Łowczy Okręgowy Jacek Banaszek przy asyście członków Zarządu Okręgowego wśród których mogliśmy zobaczyć przewodniczącego Kapituły Odznaczeń Jana (dla kolegów Janka) Olszewskiego, wice-przewodniczącego Dionizego (tylko dla przyjaciół Dyzia) Stępniewskiego, kol. Andrzeja Bawłowicza, kol. Piotra Brzozowskiego i uwaga bo tu HIT, młodego myśliwego, posła na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej kol. Jerzego Maternę, a cały ceremoniał przebiegł według z góry ustalonego scenariusza i w reżyserii kol. diany Justyny Góreckiej przewodniczącej Komisji ds.  promocji przy Zarządzie Okręgowym w Zielonej Górze.

Szaro się zaczęło robić i pusto na żołądkach a choć uroczyste i wzniosłe chwile karmą dla duszy są, ciała nie nakarmia. Ostatnim sygnałem sygnaliści w gronie których nie omieszkał być nasz kolega a dziś Król zaprosili zgromadzonych na posiłek i biesiadę okraszoną dźwiękami, głosami i gwizdami znanych nam już i lubianych kolegów z Podhala „Leśnych Smycków”. Jędrzej, Artur, Maciek i Piotrek uprzyjemniali biesiadowanie, jak się nazajutrz dowiedziałem, niektórym nawet do białego rana J.


Dzień drugi, akt 2. Uczta dla zmysłów i duszy.


Zaproszenie na Łowy opiewało na dwa dni. Drugiego dnia należało czapkę z głowy zdjąć na Hubertowskiej mszy świętej odprawionej przez excelencję biskupa pomocniczego Adriana Put z Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej pod dostojnym, gotyckim  sklepieniem Kościoła parafii Najświętszej Marii Panny p.w. Apostołów Piotra i Pawła w Żaganiu aby Panu Bogu i Św. Hubertowi za bezpieczne i hojne łowy podziękować a i sztandar Zielonogórskiej Organizacji Łowieckiej poświecić.

W pierwszej kolejności w kościele miejsca zajęło 32 sztandary. Wśród pocztów kół łowieckich z pośród, których bez wątpienia sztandarem i szatą wyróżniał się poczet naszego koła „BÓR” w porządku następującym znalazły się: Poczet Zarządu Głównego PZŁ w Warszawie, poczet sztandaru Zielonogórskiej Organizacji Łowieckiej, Kurkowego Bractwa Strzeleckiego w Babimoście, poczet Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Zielonej Górze oraz poczet Klubu Kolekcjonera i Kultury Łowieckiej Polskiego Związku Łowieckiego Oddział w Legnicy, poczet Lubuskiej Izby Rolniczej aż w końcu po nich poczet Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Zielonej Górze.  Poczty dostojnie w mundury odziane co niektóre i z pelerynami co by większego szacunku sztandarom i okoliczności oddać.

Po sztandarach miejsca w ławach zajęli szanowni goście, a wśród nich persony następujące.

Prezes Naczelnej Rady Łowieckiej kol. Marcin Możdżonek, wice-marszałek woj. Lubuskiego Sebastian Ciemnoczołowski, wice-wojewoda lubuski Maciej Sawicki, członek NRŁ okręgu zielonogórskiego kol. Andrzej Skibiński, członek NRŁ okręgu gorzowskiego kol. Franciszek Jamniuk, poseł na sejm Rzeczypospolitej Polskiej Stanisław Tomczyszyn, dyr. Żagańskiego Pałacu Kultury pani Karolina Gałązka i w końcu gospodarz obiektu burmistrz miasta Sławomir Kowal. Pustego miejsca w kościele nie było a wszędzie persony i my – diany i myśliwi.     

I w tym szacownym gronie msza święta przebiegła, w trakcie, której czas był aby sztandar Zielonogórskiej Organizacji Łowieckiej poświęcić oraz symboliczne mięsiwo, szyneczki, boczki, chleb i naleweczki jako dary na ręce biskupa od myśliwych przekazać.

Msza to była uroczysta bo i powód był, lecz oprawa boska. Muzyka, dźwięki i słowa niczym z nieba głosy anielskie po wysokich nawach spływały na uszy i duszę zgromadzonych wiernych i niewiernych. Zespół Reprezentacyjny Muzyki Myśliwskiej Polskiego Związku Łowieckiego w Warszawie oraz soliści Teatru Wielkiego w Poznaniu, uświetnili liturgię  i dali mocny koncert. Początkowo myślałem, że to słabość moja i wrażliwość na muzykę figla mi płata i emocji napędza. Nie jednak jak się okazało. Innym także emocje rozchwiało. Niespodziewane zazwyczaj w kościele, brawa otrzymali zasłużone miedzy innymi, pani sopran Katarzyna Wieczorek i profesor baryton Andrzej Ogórkiewicz.

Uroczystym przemarszem na czele, którego znani nam już muzycy z Podhala piękną smyczków melodią świeżo poświęcony sztandar Zielonogórskiej Organizacji Łowieckiej pod pałac podprowadzili. A pod pałacem, nad fosą, mimo aury niepewnej nie zapomniano, aby w pamiątkowym kadrze wszystkich przybyłych, chwilę uwiecznić. A Gdy już na dziedziniec Książęcego Pałacu w Żaganiu  poczty sztandarowe wprowadzono, bieg dalszy część oficjalna wydarzenia miała.

Na nim natomiast formalnie i galowo już na głos gości powitano, których z funkcji i nazwiska każdego z osobna prowadzący część oficjalną kol. Łowczy Jacek Banaszek przedstawił a przy tym każdy z gości po swoim nazwisku rad był  usłyszeć  silne huralne Darz Bór! ze zwartych szeregów naszej łowieckiej braci w około dziedzińca skupionej.

Po przywitaniu zaproszonych gości i włodarzy miasta Żagań, Sztandar Zielonogórskiej Organizacji Łowieckiej Przewodniczącego Komitetu Fundacyjnego kol. Andrzej Skibiński przekazał Prezesowi Naczelnej Rady Łowieckiej, kol. Marcinowi Możdżonkowi, by w końcu i finalnie w ramionach Łowczego Okręgowego Zielonogórskiej Organizacji Łowieckiej, kol. Jacka Banaszka spoczął.

Świątecznie tego dnia było nie lada, wiec nie skorzystać z okazji aby ślubowanie odświeżyć to za grzech mogłoby być uznane. Nie pozwolił sobie na to ani Paweł szafarz z Droszkowa ani diana dla mnie bliżej nie znana a nawet Krzysiek i Robert koledzy z koła naszego

….. Chronić przyrodę ojczystą, Dbać o dobre imię łowiectwa i godność polskiego myśliwego.

Wzniosła to chwila co serce napełnia.

Obecny wizerunek tej dobrej strony polskiego łowiectwa nie jest owocem kilku dni pracy, paru zrywów, kilku większych spraw lecz wielu lat małych czynów i szeregu nieco większych działań, które z ziarnka do ziarnka tworzą kształt tego, jak wiele  udało się do tej pory dla polskiego myślistwa zrobić, i jednocześnie odkrywają jak wiele jeszcze przed nami.

Dobre działania i czyny nie mogą  pozostać niezauważone i niedocenione. Dnia 24. listopada „Srebrny Medal za Szczególne Zasługi dla Łowiectwa Polskiego” otrzymał znany już mi z dnia pierwszego Prezes Koła Łowieckiego Jeleń „Żagań” kol. Franciszek Litwin. Należało się. Nie wiem jak Ty ale ja kolegę znam J.

Choć odznaczenie powyższe szczególnie moją uwagę zwróciło bo z racji na sympatię i znajomość osobiście je traktuję, to nie było to jedyne odznaczenie, które dziś na piersi zasłużonego spoczęło. Drugiego dnia wielkiego święta kultury łowieckiej odznaczenia posypały się jak liście na jesień.

Tą niezwykle honorową część uroczystości przeprowadził Przewodniczący Kapituły Odznaczeń Łowieckich kol. Jan Olszewski wraz z Kol. Dionizym Stępniewskim członkiem Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Zielonej Górze oraz kol. Jerzym Przybecki członek Kapituły Odznaczeń Łowieckich w Warszawie.

Amicus Venator – tak więc Przyjaciel Myśliwych dla ks. Kanonika mgr Władysława Tasiora  proboszcza parafii p. w. Najświętszej Marii Panny w Żaganiu, zasłużony dla Łowiectwa Zielonogórskiego, potem dla Lubuskiego, Brązowy Medal za Zasługi Łowieckie i Złoty, bo o Srebrnym już było, także swych zasłużonych znalazły.

Najwyższe odznaczenie jakim jest Honorowy Żeton Zasługi Łowieckiej ”Złom” na klapie munduru kol. Andrzeja Bawłowicza z Koła Łowieckiego „Piżmak” Niwiska swe zaszczytne miejsce znalazło a i owszem, także koło Łowieckie „Grzywacz „Brzeźnica docenione nim zostało.

Mógłbym tu rozpisywać kto i komu przypinał ale choć to istotne i ważne zapewne dla samych zainteresowanych szczególnie, to z całym szacunkiem dla kolegów po strzelbie, nie byłem w stanie wszystkich nazwisk i kół ani zapisać ani zapamiętać. Nie mniej jednak każdemu z osobna szczerze gratuluje i innym za wzór polecam a listę odznaczonych, jeśli kol. Dionizy pomoże, obiecuję, pod tekstem uzupełnię.

W holu Turkusowym Pałacu Książęcego swą godna podziwu wystawę prezentował kol. Leszek Szewczyk z Klubu Kolekcjonera i Kultury Łowieckiej PZŁ, udostępniając do wglądu, unikatowe zbiory muzyki oraz artefaktów myśliwskich. W tej bogatej i pięknej oprawie pora przyszła by fundatorów Sztandaru uhonorować, dlatego wszyscy, którzy w sztandar wkład jakikolwiek mieli, symbolicznego gwoździa przybili, niejako pieczęć i świadectwo dając swego dla sztandaru oddania w towarzystwie wystawy certyfikat z rąk zasłużonego myśliwego bardzo, członka jednocześnie dwóch Kół Łowieckich, „Cietrzew „ Żary i „ Ostęp” Zielona Góra, kol, Marka Pietraszkiewicza odebrać mogli.

Wraz z wymarszem sztandaru zakończyła się cześć oficjalna. Koniec to konwenansów. Czas na oświatę i kulturę. Łowiecką kulturę!

Pokaz mistrzowskich umiejętności reprezentanta Polski na mistrzostwach Europy w szlachetnej sztuce wabienia Jeleni kol. Przemysława Jankowskiego z Bydgoszczy, koncert muzyki myśliwskiej „Knieją i polem inspirowany” zespołu reprezentacyjnego Polskiego Związku Łowieckiego pod batutą prof. Mieczysława Leśniczaka.

A co w  międzyczasie? W tym samym w holu gdzie przepiękna wystawa swe miejsce znalazła obywała się wystawa prac wykonanych przez dzieci biorące udział w konkursie pt. „Bioróżnorodność wokół nas”, na dziedzińcu edukacja sokolnicza, sokolnik Radosław Mikulski i jego pokaz ptaków drapieżnych, oraz kończący mnogość edukacji i atrakcji dnia drugiego pokaz ras psów myśliwskich z edukacja kynologiczną. A działo się to w centrum Jarmarku Myśliwskiego na którym miejsce swe miała m.in. ścieżka pt. „Edukacja Przyrodniczo-Łowiecko-Leśna” gdzie zdobyć można było Indeks tropiciela zwierząt, Myśliwskie kulinaria gdzie „wtrząchnąć” można było burgera dziczego, oko pocieszyć na stoisku Klubu Kolekcjonera a szyk zamykała 34 Hetmańska Brygada Kawalerii  Pancernej jak co roku ciesząca się ogromnym, młodszych i starszych zwiedzających zainteresowaniem. Oj działo się, działo.

Osobny akapit należy się  za niezwykle zabawny teatr-komedię czyli widowisko kostiumowo-muzyczne w 3 aktach pt. „Pani i Łowy” co na podstawie książki Władysława Janty-Połczyńskiego „Pani polująca” scenariusz i reżyserię popełniła aktorka jednocześnie, myśliwskiej grupy teatralnej „Knieje” skupiającej pasjonatów kultury i tradycji łowieckiej, Liliana Nowak. Konfrontacja dwóch stanów świadomości – cywil żywiący się tanią, łatwo dostępną karmą, oraz osadzony w realiach myśliwy. Niby czasy szlacheckie niby kiedyś tak było, jednakże, jakże aktualne, jakże na czasie.

Łowy Żagańskie ich oprawa, przygotowane przez organizatorów imprezy towarzyszące oraz program, który z powodzeniem utrzymywał i był w stanie zainteresować nie tylko brać naszą na dziedzińcu pięknego barokowego pałacu ale także ludzi nie związanych z myślistwem są  dowodem, że Polskie Łowiectwo cechuje przywiązanie do 100-letniej tradycji, to wysoka kultura i szacunek do  przyrody i kultu w pełnym tego słowa znaczeniu.

X Wielkie Łowy w Puszczy Żagańskiej wraz z festiwalem Bioróżnorodności i Edukacji Przyrodniczej to były dwa zacne dni nafaszerowane niekończącymi się honorami, doświadczeniami, nauką i atrakcjami gdzie każdą chwilę i każde miejsce czuć było łowiecką przygodą za sprawa wydarzeń, które się działy, gości którzy przybyli oraz rzeszy organizatorów, uznać należy za Prawdziwy Festiwal Kultury Łowieckiej.

tekst: kol. Piotr Gawłowski
Ogromne wparcie merytoryczne: kolega ze Św. Hubertem pod szyją Dionizy Stępniewski Niemniejsze wsparcie, Pani konferansjer Jolanta Frankowska, nauczycielka ZSOiT w Żarach

Bo ubrani stylowo..

…Edit 29.11.2024

Aby odznaczonym szacunek należny oddać, poprosiłem kolegę a on mi w tym pomógł. Odznaczonych lista poniżej obszerna.

Tytuł Amicus – Venator – Przyjaciel Myśliwych:
Ks. Kan. mgr Władysław Tasior

Zasłużony dla Łowiectwa Zielonogórskiego:
kol. Krzysztof Wołowski – Koło Łowieckie „Daniel” Szprotawa,
kol. Roman Wierzchosławski – Koło Łowieckie „Daniel” Szprotawa,
kol. Andrzej Zapolski – Koło Łowieckie „Daniel” Szprotawa,
kol. Radosław Olczyk – Koło Łowieckie „Tur” Nowa Sól,
kol. Andrzej Dyszczyński – Koło Łowieckie „Bażant” Żary,
kol. Dariusz Żarczyński – Koło Łowieckie „Bażant” Żary,
kol. Dominika Gierlik – Koło Łowieckie „Piast” Sulechów,
kol. Michalina Prais – Koło Łowieckie „Sokół” Kożuchów.

W powyższych przypadkach wręczenia dokonali:
– Przewodniczący Zarządu Okręgowego, Łowczy Okręgowy w Zielonej Górze – kol. Jacek Banaszek;
– Członek Zarządu Okręgowego PZŁ w Zielonej Górze, członek Okręgowej Kapituły Odznaczeń Łowieckich w Zielonej Górze kol. Dionizy Stępniewski.

Za Zasługi Łowiectwa Lubuskiego
kol. Szymon Kraszewski – Koło Łowieckie „Jenot” Bogatynia

A Wręczenia dokonali:
– Przewodniczący Zarządu Okręgowego, Łowczy Okręgowy w Zielonej Górze – kol. Jacek Banaszek,
– Członek Okręgowej Kapituły Odznaczeń Łowieckich w Zielonej Górze kol. Dariusz Wróblewski.

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej:
– kol. Waldemar Kaczor – Koło Łowieckie „Daniel” Szprotawa,
– kol. Tadeusz Kubiak – Koło Łowieckie „Daniel” Szprotawa,
– kol. Wojciech Irisik – Koło Łowieckie „Grzywacz” Brzeźnica,
– kol. Mariusz Kaczyński – Koło Łowieckie „Grzywacz” Brzeźnica,
– kol. Wacław Opala – Koło Łowieckie „Grzywacz” Brzeźnica,
– kol. Andrzej Rewaj – Koło Łowieckie „Grzywacz” Brzeźnica.

Tu wręczenia dokonali:
– Członek Naczelnej Rady Łowieckiej PZŁ w Warszawie kol. Andrzej Skibiński,
– Przewodniczący Zarządu Okręgowego, Łowczy Okręgowy w Zielonej Górze – kol. Jacek Banaszek.

Srebrny Medal Zasługi Łowieckiej otrzymali:
– kol. Zbigniew Banaś – Koło Łowieckie „Jeleń” Żagań,
– kol. Franciszek Litwin – Koło Łowieckie „Jeleń” Żagań,
– kol. Antoni Trębicki – Koło Łowieckie „Jeleń” Żagań,
– kol. Janusz Braun – Koło Łowieckie „Wrzos” Zielona Góra,

W tym przypadku odznaczenia wręczyli:
– Członek Naczelnej Rady Łowieckiej PZŁ w Warszawie kol. Andrzej Skibiński,Członek
– Kapituły Odznaczeń Łowieckich PZŁ w Warszawie kol. kol. Jerzy Przybecki.

Złoty Medal Zasługi Łowieckiej:
kol. Jerzy Zgórski – Koło Łowieckie „Hutnik” Głogów,

Wręczenia dokonali:
– Przewodniczący Naczelnej Rady Łowieckiej w Warszawie kol. Marcin Możdżonek, Członek – Naczelnej Rady Łowieckiej w Warszawie kol. Andrzej Skibiński

Honorowy Żeton Zasługi – ZŁOM:
kol. Andrzej Bawłowicz – Koło Łowieckie „Piżmak” Niwiska,
Koło Łowieckie „Grzywacz” Brzeźnica

Najwyższej wagi odznaczeń zaszczytnie wręczali:
Przewodniczący Naczelnej Rady Łowieckiej PZŁ w Warszawie kol. Marcin Możdżonek, oraz
Członek Naczelnej Rady Łowieckiej PZŁ w Warszawie kol. Andrzej Skibiński.


3.11.2024 r. Niech Wam Święty Hubert Darzy i Bóg z Wami!

Koło Łowieckie BÓR Zielona Góra Etyką, Tradycją i Ekologią stoi. 3 listopada natomiast, członkowie koła szczególnie kultywują właśnie tradycję. I aby tradycji stało się zadość i aby oddać należyty hołd Św. Hubertowi, polowanie należało rozpocząć nie inaczej jak we wspaniałej oprawie mszą świętą, którą poprowadził już tradycyjnie, bo drugi rok z rzędu ksiądz proboszcz Adam Firak z Górzyńskiej parafii. Dzięki ceremonii mogliśmy na chwile zatrzymać się w pędzie powszedności, oddać się refleksji, wysłuchać i zrozumieć nie tylko mądrości jaka zawarta jest w tekście pisma świętego ale także wygłoszonej interpretacji. Jak podkreślał ks. proboszcz, tak jak myśliwi mają swój regulamin, który czuwa nad naszym bezpieczeństwem, tak człowiek, czy to katolik czy nie, powinien żyć według dekalogu.
„Szanuj bliźniego swego jak siebie samego”.

Święty Hubert z Dębu.
Coż to za tradycja, która nie ma odwołania w legendzie. Cóż to za społeczność, która nie ma patrona? Cóż to za koło, które nie ma ikony swego patrona. Sztuką wielką jest wyrzeźbić, nadać wyraz, przekazać charakter, a obowiązkiem świetności dopełnić. Dnia 3 listopada roku pańskiego 2024 postać Św. Huberta z ręki Droszkowskiego artysty Dominika Staśko rzeźbiona w kilkusetletnim dostojnym Dębie, który od stuleci zakorzeniony był na naszej kołowej ziemi, a kres jego przyszedł po wichurze roku 2021, stanęła i poświęcona została na naszym padole. Niczym trofeum utrwalające żywot zwierzyny, która dla nas oddała życie a my oddajemy jej hołd, cześć i pamięć. „Św. Hubert z Dębu”. Z naszego rodzimego, dostojnego dębu.

Do lewej odlicz!
Polowanie Hubertowskie to polowanie, które mało kto pozwala sobie opuścić. Na zbiórce stanęło 48 strzelb w tym 10 szanowanych gości. Koło BÓR uwielbia, gości a goście lubią koło. Słowa księdza proboszcza nabrały mocy niczym przepowiednia. Ale o tym za chwilę.

Pierwszy miot, drugi miot, trzeci miot no i pokot. Można by tu opowiadać, wymieniać się zdaniami, co było w łowisku, jakie emocje, co kolega widział, jak psy grały, co widziałem, dlaczego nie strzelałem, choć nie po to jest Hubertowskie żeby strzelać jak najwięcej ale żeby się spotkać, pogadać, powspominać. Owszem formalności dopełnić trzeba, pokot był piękny. Była płowa, dzika być na pokocie nie mogło, ale był i drobny drapieżnik. Następnie tradycyjnie mowa. Prezesa przemowa w której jako prowadzący to świetnie zorganizowane polowanie podziękował współprowadzącym i podprowadzającym kol. Kamilowi Reszczyńskiemu kol. Mariuszowi Mikołajczakowi i kol. Jankowi Kaczorkowi. Prowadzący podkreślił szczególne zasługi debiutującego w tak angażującym i odpowiedzialnym zadaniu jakim jest właśnie organizacja polowania, Krzysia Pupko, którego wkład był nieoceniony a i na ponadludzką miarę. Bo czy jeden zwykły człowiek jest w stanie tak i bez reszty zaangażować się od początku do końca? Łowisko objeździć, ołtarz i pokot przygotować, o wędzonkach na biesiadę zadbać?

Jak tradycja to i gwara.
Jak dzika zechcesz to problemu nie ma. Szpile trop Ci wskażą, chyb, chwost i pędzel płeć określą, po słuchach i świecach będziesz wiedział czy Cię aby nie zwęszył, czy wiatru nie dostał. Jak pozyskasz, to za biegi czy rapety chwycisz i z pola z kolegą podniesiesz. Jak będziesz chciał trofeum, to albo sam oręż zachowasz albo suknie z tabakiera ściągniesz. Ale co jeśli w łowisku Tumak bądź Kamionka się trafi? Bądź jeszcze gorzej Badylarz a ty pozyskasz? No podnieść trzeba. I co? Powiesz koledze „za nogi chwyć” czy za „uszy”? Zarząd nasz rezolutny jest i zapobiegliwy, więc i na ta okoliczność starają się nas przygotować. Słownik gwary myśliwskiej każdy z uczestników w prezencie otrzymał aby w łowisku fason utrzymał a wnet loty, cieki, zierniki, uszy, ślepia, wietrzniki w krew i w język wejdą.

Taka atmosfera
Goście zaskoczyli. Kto raz zagości w „BORze” ten szczególnie chętnie wraca. I to nie z pustymi rękoma. Wiem, że nieskromnie to zabrzmi i biorę to na siebie, ale jak sami goście mówią „Taka atmosfera, że miło się u Was poluje”. Szanowny kol. Marek Cichowski z koła „Ponowa Skąpe” obdarował nas przywiezionymi, aż zza Świebodzina ręcznie, genialnie wykonanymi medalami, przez co należało, a nawet wypadało wyłonić dwóch króli polowania, dwóch wice-króli i dwóch króli pudlarzy – a nie, przepraszam jednego, choć wcale w tej konkurencji nie debiutującego, kol. Edwarda Ś. którego z grzeczności nazwiska nie przytoczę 🙂 Wielkie dzięki, naszym przyjaciołom w sumie jak rodzinie 🙂 Beacie Gawłowskiej i Robertowi Gniotowi z koła „Knieja Świdnica ” za medalowy oręż pięknie oprawiony, który ze sobą przywieźli a pochodzi od nie byle odyńca ze świdnickich obwodów pozyskanego przy nie małym udziale doskonałego myśliwego Roberta, zaangażowanego miłośnika nie tylko szeroko pojętej pasji myśliwskiej i oddania się jej ale, także wielkiego miłośnika psów, i zarazem podkładacza, przez członka naszego koła Piotra VADEMECUM Bogdanowicza.
Kto był na ceremonii otwarcia naszego domku ten nie może nie pamiętać wielkiej chwili i szczytnego gestu jakim było podarowanie jednej ze swych strzelb przez wieloletniego prezesa a także łowczego z 52 letnim stażem myśliwego Rzepińskiego koła „Jeleń Rzepin”młodemu, jakby nie było stażem, naszemu łowczemu a prywatnie swemu siostrzeńcowi. Kol. Janusz Kowalski szczególnie podkreślał radość i zadowolenie z uczestnictwa i nie były to puste słowa a przepyszny gest. Kto był ten wie :).

30 lat minęło

„Jako młody 18 letni wtedy chłopak … z bronią o lufach gładkich z przyrządem celowniczym typu papier…… z lornetką rosyjską typu Tento…”
Nie myślałem, że jeszcze dziś będzie coś równie łapiącego za serce jak łamiące głos czytanie pisma świętego.


Dziękujemy wszystkim gościom i za przybycie i za podarunki, prowadzącym za udane i bezpieczne polowanie, kuchni za pełne brzuszki i ciepłą strawę, nagance i pieskom za efekty, lecz według mnie przede wszystkim należy podziękować każdemu z bohaterów tego wielkiego święta . Tym ze świecznika i tym z kuluarów, których wkład w całokształt i efekt jest za każdym razem ogromny i niedoceniony. To dzięki tej cząstce niezwykle i totalnie zaangażowanym osobom, których nazwiska powtarzają się na prawie każdym wydarzeniu organizowanym przez koło, a których nie będę wymieniał aby kogoś nie pominąć, a w zasadzie dzięki tym osobom te polowania, te prace, te wydarzenia są tak przyjemne i tak wciągające. To dzięki Wam koledzy, i niejednokrotnie Waszym żonom, a także Wam przyjaciołom koła, nasz kol. Marcin Choiński skłonił się wyrazić słowa uznania i wdzięczności kierowane do nas a złożone na ręce prezesa w formie materialnego podziękowania. Lecz Marcin na słowach nie zaprzestał. Dzik wytropiony, pozyskany i przygotowany, żubruweczką zalany.

Marcin! Jesteśmy dumni, że należymy do tego samego koła i dziękujemy za kulturę osobistą, wiedzę o przyrodzie, zwierzynie. Dziękujemy, że nadajesz kołu dobry ton. Życzymy Tobie i sobie kolejnych takich lat. I jak ksiądz proboszcz Adam dodał w tym samym zdrowia stanie 🙂

Ostatni miot jak zwykle najbardziej treściwy.
Jadła było co nie miara, dwa ciepłe polowe wykwintne posiłki w tym ciepłe flaczki (dziękujemy kolegom Darkowi, Kacprowi, Jackowi, – nazwisk nie wymieniam bo to zawsze te same 🙂 ) Na obiad wpierwej Marcinowy dzik pieczony, potem domowe Krzyśkowe przekąski aż w końcu Miłoszowe, Brygidowo-Dionizowe” i „Adowo-Pawłowe” ciasta przepyszne. Z założenia skromnie miało być gdyż tak na zarządzie postanowiono. „Potrawy, przekąski i łakocie własnym sumptem przygotować należy”. Czy tak było? Własnym sumptem na pewno było, ale czy skromnie było? Nie było. „Widocznie w kole BÓR inaczej się nie da.” Spuentował prezes gdyśmy po biesiadzie ze stołów znosili.
Dasz Bór! i Bóg z Wami!

Pora na pióro i „Białe Najki”


101 bażantów na 101 lat PZŁ można by powiedzieć. Jakoś tak się rozkręciło, że w naszym kole to już norma i co roku o tej porze introdukujemy.

6. września 2024 r. czyli w ostatnim dniu pierwszego tygodnia szkoły naszych podopiecznych z Lubska i nie tylko o czym dalej, zaplanowana i wykonana została szczytna akcja z drugim dnem a może nawet i trzecim. Introdukcja bażanta ma na celu przede wszystkim uatrakcyjnienie i dbanie o bioróżnorodność łowiska. Widok podnoszonego się ptactwa kiedy spacerowym trybem przemierzasz łowisko jest nagrodą za poniesione nakłady nie tylko finansowe, bo przecież łowisko na pióro trzeba przygotować (albo pióro albo kita). Wypuszczanie ptaków to spektakularne zjawisko. Furkot wznoszących w błękit nieba skrzydeł, widok swobodnie opadających wypierzonych piór i oddalający się w kierunku wypatrzonej, nomen omen z lotu ptaka, remizy daje porządną dawkę dopaminy. Nie codziennie przeżywa się doznanie tak bliskiego obcowania z dziką przyrodą. Właśnie ofiarowałeś wolność. Możliwość bytowania w naturalnym otoczeniu. Leć bażant, leć. I żyj. Czy kura jesteś czy kogut.

I tym się dzielimy i tego też uczymy, nasze dzieci. Radość, uśmiechnięte twarze, śmiechy, integracja, wspólne przygody i doznania. Drugie dno. Piękna inicjatywa. Połączenie przyjemnego z pożytecznym.
I w tej materii tym razem mistrzami akcji zostali organizatorzy introdukcji z naszego obwodu nr. 138.
Na 184 było emocjonująco, i sielankowo. Najpierw bażanty, potem kiełbaska z grilo-ogniska i czas wolny. Pełna swoboda. Każdy robił co chciał i z kim chciał. Chcesz siedzieć i gadać to siadaj.
– Masz kiełbaskę. Myśliwska, dobra, jedz.
– Chcesz w piłe grać? To kopaj (piłek na Chocimku mamy przynajmniej o jedną za mało :)) i tak popołudnie minęło. Grupki się porobiły i czas miło spędzony zleciał.

Ale nie na 138.
Tam zgodnie z kalendarzem nasi myśliwi oraz jednego z nich żona, weszli w „tryb edukacja” w dobrym tego słowa znaczeniu. Trochę o zwierzynie, trochę o jej zwyczajach, pewnie także o lesie, bo przecież główno prowadzącym był nasz leśniczy podłowczy kol. Piotr Nalewajczyk, także o sygnałach łowieckich i o sygnałówce w praktyce. A w gronie organizatorów inicjator akcji-edukacji z dziećmi z Zespołem Szkolno-Przedszkolnym w Dąbiu, szczególnie wielki ciałem i duchem kol. Wojtek „Czerwiec” Wójcik (kto kalendarz 2024 ma i drugą połowę dla której rok się skończył na przywołanym miesiącu ten wie skąd przydomek :)), oraz żona jego Magda, zapewne koordynatorka ds. kontaktu z placówką, tym razem i mamy nadzieję w kolejnych latach także, oraz kol. Piotr Kostrzewa, kol. Bartek Wojciuszkiewicz. Wielkie dla niech gratulacje za świetną akcje-edukacje.


Akcja „Bażant” stała się tradycją szumną i słuszną i coraz to większe zatacza kręgi. W kuluarach mówi się, że jeśli w przyszłych edycjach na obu obwodach w równolegle prowadzonych działaniach chętnych do udziału i zadowolonych z niego będzie tak wielu zainteresowanych to akcję trzeba będzie biletować. Bo jak wiemy pojemność łowiska jest ograniczona :).
Darz Bór!

No i bym był zapomniał. Nie obyło się bez pamiątkowego zdjęcia.

Od lewej: Wszyscy zadowoleni ze spotkania, którym udało się i chcieli wejść w pamiątkowy kadr. Wychowawczynie i wychowankowie, myśliwi i ich rodziny.

Ja, autor tekstu byłem po drugiej stronie obiektywu i za kierą. Niezła akcja. Akcja pt. trzecia warstwa.

Piknik Gangu Bobera

Przełom lipca i sierpnia zawsze był dla mnie powodem do tęsknoty za tym cudownym, przeszczęśliwymi i jak nigdy w roku beztroskim czasem wakacji, który już minął. Jednak z drugiej strony był powodem do nadziei i radości z kolejnego miesiąca laby, który właśnie się zaczynał. Bo przecież „ważne są tylko te chwile których jeszcze nie znamy”. I tu nagle zaproszenie na piknik. Extra! Lubię pikniki, lubię te dzieciaki! Rozpoczęcie pikniku w Powiatowym Domu Dziecka w Lubsku zaplanowane zostało na godzinę 14:00. Już z daleka po udekorowanej bramie było widać, że będzie imprezowo. A na bramie miłe przywitanie. Tu z pustymi rękami nie wszedł ani świeżo wybrany Przewodniczący Rady Powiatu ani Nadleśniczy Nadleśnictwa Lubsko, a nawet delegat 4 Regionalnej Bazy Logistycznej Składu Nowogród Bobrzański nie prześliznął się niezauważony.

Wszyscy obdarowani torbami nafaszerowanymi upominkami spotkaliśmy się przy jednym stole. Jedni się już znali inni poznawali. Nowe znajomości zawiera się łatwiej kiedy mówi się tym samym językiem. W tym gronie wszystkich łączą cechy wspólne. Wrażliwość, dobro, chęć pomagania i dzielenia się. Dzięki nim mieliśmy okazję poznać prywatnych lokalnych dobroczyńców takich jak p. Monikę Maludy, Panią Magdę Drosik, właścicieli firmy M.P. Lipiec Ogrodnictwo Żary, przedstawicieli fundacji Kefas, firmy Sportano, firmy Uesa Lubsko, a w gronie ludzi (nie)zwykłych my, myśliwi z Koła Łowieckiego „Bór” Zielona Góra w osobach kol. Dionizego Stępniewskiego, kol. Marcina Choińskiego, który nie dość, że kolegą, myśliwym i przyrodnikiem wielkim jest to za każdym razem, także koordynatorem do spraw kontaktu z domem Dziecka, kolega Krzysiek Pupko i ja.


Bardzo miłe powitanie z ust Pani Dyrektor, podziękowanie za wsparcie nie tylko finansowe z ust Pani Prezes fundacji „Wspólne dobro”. Rozpuszczające serce jak ogień lód recytowane przez stremowane lecz odważne zarazem dobrze zapowiadające się recytatorki wiersze i silna deklaracja Pana Szafrańskeigo, wcześniej wspomnianego przewodniczącego, o wzmocnieniu pomocy i zaangażowania z jego strony. O silnej przemowie kol. Dionizego ze skromności wyrażonej w kolegi imieniu nie wspomnę.


„Częstujcie się Państwo!” Pora była obiadowa, więc grill i kociołek jak najbardziej na miejscu. Kuchmistrzem Pan kierowca a zastępcą jego, Pan psycholog. Nie tylko o kuchni była rozmowa. 15 lat w służbie dzieciom przynosi refleksje i spostrzeżenia.


Potem Słodkie. Podobno piekły dzieci. Po smaku wnioskuje, że nie te najmłodsze. Człowiek im młodszy tym bardziej dziecko. A im bardziej dziecko tym bardziej prawdziwy. Widać było jak chcą i łakną, kontaktu, rozmowy, okazania zainteresowania. „Pokaże Wam co potrafię na trampolinie.” I jak jeden zaczął tak trzech skończyło. Zabawa była przednia bo każdy z nas ma w sobie dziecko i trzeba tylko małego bodźca, szturchnięcia, poddania się emocją i zapomnienia, że jest się dorosłym i tak bardzo poważnym. Tu leżą kredki i mazaki a tu torba. Każdy może zrobić sobie torbę.
– No to ja chcę!
Myślałem, że dadzą mi igłę nitkę, kawał szmaty i będę szył :). Albo szablon i coś se odrysuje. Nie ma „letko”.
– Niech Pan narysuje Bobera.

-A co to jest ten Bober?
– No my! Jesteśmy Gang Boberów!
– A macie logo?
– Nieee…
– To zrobimy torbę z logo Gangu Bobera.
Obudziły się młodzieńcze pasje i talenty. Trochę się kiedyś kredek stemperowało. Nie mówię, że sam od początku zaprojektowałem i wykonałem i że nie potrzebowałem pomocy od mistrza Grzegorza, ponadprzecietnie uzdolnionego wychowanka PDD w Lubsku (naprawdę jest dobry) ale gdyby nie moja koncepcja to projekt nie był by tak doskonały :). Lecz gdyby nie dzieci nie odkrył bym w sobie dziecka.

Dziękujemy Wam dziewczyny i chłopaki a Wy podziękujcie wychowawcą i panu kierowcy, pani i panu psychologom, pani dyrektor, pani prezes i pani koordynator też, za pomoc w zorganizowaniu tak fajnego spotkania. Do następnego!
Elo!

autor: Piotr Gawłowski



Nie codziennie jest Dzień Dziecka


Nie codziennie jest Dzień Dziecka chociaż dzieci z Domu Dziecka w Lubsku w tym roku miały przynajmniej dwa. 1 czerwca chyba każdemu z nas miło się kojarzy a myśliwi z koła Bór w Zielonej Górze oraz nasi przyjaciele zadbali aby także 14 czerwca zapisał się w pamięci i był powodem do uśmiechu na twarzach „naszych’ dzieci. Scenariusz z założenia nie różnił się jakoś specjalnie od poprzednich. Zbiórka o umówionej porze na ul. Dąbrowskiego, dzieci już rozemocjonowane, witamy się jak starzy znajomi, uśmiech, ze starszymi „zbijamy pionę” z młodszymi przytulas, miejsca w aucie już dawno przyporządkowane, bo ekipa prawie zawsze ta sama a rezerwacja miejsc nastąpiła przecież już w drodze powrotnej po ostatniej dzieci u nas wizyty. Dbamy aby na wejściu było coś słodkiego więc i tym razem nie zabrakło. Dzieci, szczere, prawdziwe nie pozostają dłużne. Miło jest usłyszeć, że nie mogły się doczekać i że super, że jedziemy i że znowu będą mogli postrzelać. Na domku przywitanie i Prezesa mowa i tu czas się na chwilę jakby zatrzymał. Prezes inaczej chyba nie potrafi. Na szczęście dzieci w pięknym i szybkim stylu uwinęły się z podziękowaniami złożonymi na ręce naszego krasomówcy dla Wszystkich, którzy angażują się w organizacje dotychczasowych pełnych radości i serca i zabawy spotkań oraz tego pikniku. Tak to był prawdziwy piknik.


Młody myśliwy a od tygodnia młody Pan Młody, bo jakby mogło być inaczej, świeżo upieczony mąż wygospodarował czas aby na stole znalazło się wyborne ciasto i ręcznie robione pięknie przyozdobione ciasteczka. Serdecznie kol. Miłoszowi Krawcowi za to w imieniu dzieci, z tego miejsca dziękujemy tym bardziej, że jak dorośli wiedzą zawód mąż to etat na całą dobę, dzień i noc.

Nieco starszy stażem myśliwy i także mąż, stanął na wysokości zadania i tak stał i stał i kręcił dla wszystkich cukrową watę. I tak kręcił i kręcił, aż w pewnym momencie nie było wiadomo gdzie kończy się wata a zaczyna kol. Krzysiek Pupko.

„Kuuukurydza gotowana!”
Choć to nie plaża a do morza daleko słowa te wyśpiewywać mógł kol. Jacek Turowski, który w towarzystwie siostry Agnieszki „etatowej” i stałej działaczki w tego typu akcjach, ogarnął stoisko z kukurydzą, frytkami, goframi z owocami, z bitą śmietana, z czekoladą, z czym chcesz i jak chcesz. (Acha. A przy okazji czekolady. Było, także czekoladowe fondue. Że wiesz, że czekolada podgrzana się leja a Ty tam owoce podkładasz maczasz i zjadasz. Zajefajne. Kol. Jacek Witczak przywiózł). I za darmo wszystko!


„Jadą czterej jeźdźcy, jadą
Jadą czterej jeźdźcy”

Gastrofazę mamy już za sobą, pora aby wjechały motory.
Tradycyjnie przejażdżki motocyklowe pozostaną chyba stałym punktem programu. Kol. Marcin Łuczak, kol. Maciej Michalak przyjechali na GieeSach. Kultowe motocykle nie mniej jak powyżej cytowany kawałek Kultu czy Harley-Davidson model Slim, którego widać, że przed przyjazdem kol. Kazimierz Smyrak polerował, oraz „szlifierka” Honda CBR na której dojechać drogą, równością nie przypominającą płaszczyzny toru wyścigowego przyjechał nasz kolega, może kiedyś, także po strzelbie, Paweł MOTO Kornacki. (Co go podkusiło? Przecież w garażu stoi GS). Dzieci po 2 i po 3 i po 4 razy jeździły. Ale co tam takie przyziemne atrakcje. Zawsze pomocny z serdeczności znany Dawid Łobodziec (tak, ten od dachów) dźwigiem koszowym przyjechał aby to wszystko co wkoło się działo oraz otaczające nas piękno lasów, łąk upraw, jednym słowem piękno otaczającej nas przyrody można było z góry podziwiać. A do tego animatorka Brigida, przyjaciółka koła, a prywatnie przyjaciółka żona Dionizego, teraz to dopiero wymyśliła.


Najgorzej było z worka wyjść.
Znasz ten kawał jak Jasiu uczył się pływać „Pływanie to nic. Najgorzej było z worka wyjść” I coś w tym stylu zafundowała nam Brigida. Konkurencja „Bieg sztafetowy parami w worko-spodniach” Myśliwi kontra dzieci. Jakie to były emocje! Zaczynamy w parze nie z byle kim bo odznaczonym następnego dnia przez Sejmik Województwa Lubuskiego podczas Okręgowego Zjazdu Delegatów medalem Za Zasługi Dla Rozwoju woj. Lubuskiego, kol. Dionizym, na miejscu zmiany czekają kol. prezes i kol. Kamil podłowczy. Na kolejnej zmianie kol. Jacek szef kuchni polowej i kol. Robert. Start! Od startu ogień, pełnym sprintem do miejsca gdzie czekali kolejni członkowie drużyny. Synchronizacja wzorowa, nikt się nie wyglebał, pierwszy dystans był nasz. Co tam PESEL! Ma się tą kondycję na 15 metrów. Ściągamy szelki, niepoplątało się, spodnie już na dole, tylko nogawki przez buty przełożyć i następni niech w portki wskakują… ale gdzie ta kurna gumka! Puls 220, adrenalina plus 200 %, ręce się trzęsą, gumka ciasna…. Jasny gwint!

Tu nie chodziło o bieg na czas tylko o naukę opanowania. Teraz wiem co czują biatloniści na osi strzeleckiej. No przegraliśmy i to nie było z grzeczności. No to teraz przeciąganie liny. Hmm, teraz wam pokażemy. Chucherka kontra słusznej wagi i postury myśliwi. Nie takie dziki się przez rowy i pola ciągało. I tym razem założenie było błędne. Nie siła, nie opanowanie a koncentracja i szybka reakcja od pierwszych chwil po sygnale do ataku decydowały o zwycięstwie. „I choćby przyszło tysiąc atletów i choćby zjedli tysiąc kotletów…” to pociągu siły, determinacji, woli zwycięstwa, zgrania, braterstwa, wzajemnej pomocy jakie tkwią w tej zgranej paczce co pod jednym dachem mieszka i uczy się trudów codzienności i dzieli się nimi, nie złamiesz. Będzie z tego chleb a my możemy być dumni, że mamy w to wkład.

A teraz odbezpiecz.
Wróćmy na chwilę do osi strzeleckiej. Osie były dwie. Pierwsza instruktażowa druga konkurencyjna.
Na pierwszej miałem zaszczyt zostać poproszony do pomocy wyborowemu strzelcowi prawdziwemu przyrodnikowi, kol. Marcinowi Choińskiemu, który nie tylko zorganizował osie, śrut, tarcze i karabiny (wiatrówki) ale także jest jak co roku koordynatorem do spraw kontaktu z Domem Dziecka. W tym przypadku po dwóch lekcjach jakie dostaliśmy od dzieci, mogliśmy je czegoś nauczyć. „Dołek strzelecki, kolba, baka, skład, rozstaw nogi, pełne światło, nie dotykaj okiem lunety. A teraz odbezpiecz, palec na spust powoli wypuszczaj powietrze i delikatnie muskaj spust. Strzał ma Cię zaskoczyć. I tak ze 30 razy. Warto było. Prawie wszyscy trafiali w blachę w kształcie kaczki nie większą niż małe jabłko. Na drugiej osi już poważna konkurencja, którą prowadził i sędziował Marcin. Konkurencja (oczywiście dzięki właściwemu instruktarzowi :)) była zacięta a najlepsze wyniki zostały ogłoszone i nagrodzone.


Ukulele i inne dziwne przedmioty
Wszyscy albo jeżdżą, albo biegają, albo strzelają, jedzą piją z góry patrzą a na ławeczce przed domkiem siedzi nikomu nie znany i do nikogo niepodobny mężczyzna w słusznym wieku i melodyjnie pobrzdękując na takiej jakby gitarze, tylko, że trochę takiej kieszonkowo-plecakowej.

To pasjonat Ukulele, gry na niej oraz kolekcjoner przedmiotów z bakielitu, starych lamp i młynków do kawy. Przedmiotów już nikomu nie potrzebnych, którym daje drugie życie. Człowiek pozytywnie zakręcony, lat 69, zaproszony do udziału w pikniku przez kol. Macieja Michalaka. Przed domkiem robił nastrój a w domku zrobił wykład na temat historii ukulele, pokaz swoich umiejętności i świetną robotę, której plonu być może nie będzie okazji mu docenić ale jak sam powiedział „będę szczęśliwy, jeśli choćby jedno dziecko zarazi się moją pasją, którą będę mógł przekazać.” Na pozór atrakcja, która nie równa się z szaleństwem, które jeszcze przed chwilą trwało na zewnątrz ale nauka głęboka. Bo kto ma ma pasje tego się głupie pomysły nie trzymają a nic tak jak pasja nie skłania do zgłębiania wiedzy i samorozwoju. Taki Gość nas i dzieci zaszczycił.

Cztery godziny (nie licząc mowy prezesa :)) minęły błyskawicznie. Odwózka w pięknym stylu z „zimnym łokciem” i muzą na fula. Tupac feat Ice Cube potwierdził, że muzyka i potrzeba dawania łączy pokolenia.

Dziękujemy wszystkim Panią opiekunką z Domu Dziecka a szczególnie koordynatorce Pani Ani Kluczewskiej za to że były, że z uśmiechem na twarzy czas poświeciły,
Agnieszce Pupko, że była i z uśmiechem jak zwykle pomagała,
Jackowi Witczakowi za maszynę do waty cukrowej za fontannę i że był i pomagał,
Robertowi Kosickiemu, że był, że pomagał i dzielił się swoją pogodą ducha,
Bartkowi Wojciuszkiewiczowi za to, że był, że dał się namówić na udział w sztafecie, że pożyczył Dawidowi bluzę aby mu zimno na na górze nie było,
Krzyśkowi Kowalskiemu i jego żonie też, że dołączyli się do zabawy ze swoimi pociechami,
córce kol. Marcina i jej chłopakowi za wsparcie, uśmiech na twarzy.

A także tajemniczemu Gościowi, że przybył, pięknie grał i pasją się podzielił. Na razie wiemy, że jest emerytem, nie jest myśliwym, jest z Krosna Odrzańskiego ale tak jak my ma dobre serce, wrażliwość na piękno i ma pasję.

Dziękujemy wszystkim, którzy zostali i nie zostali wymienieni a przyczynili się do tego wspaniałego spotkania, na którym integrowali się myśliwi, dzieci, dzieci myśliwych przyjaciele koła oraz przygodni goście, którzy czerpiąc przyjemność dzielili się sobą i swoim czasem. Bo dzieciom nie zależy na super atrakcjach chociaż fajnie, że są. Dzieci potrzebują nas i naszej im poświęconej uwagi.

Tekst: Piotr Gawłowski

Zdjęcia: koledzy z koła





Przystrzeliwanie broni. Obowiązek czy przyjemność?

Przynajmniej raz na rok myśliwy musi sprawdzić czy jego broń strzela tam gdzie wskazuje krzyż. Przystrzeliwanie jest regulaminowym obowiązkiem każdego myśliwego. Obowiązek? Jaki Obowiązek! Wprost czysta przyjemność. 18 maja w piękny, wcale nie słoneczny dzień, lecz ani trochę deszczowy i do tego bezwietrzny, czyli w sumie ciepły (bo jak wiadomo najgorszy jest wiatr, bo jak jest wiatr to jest zimno :)) spotkaliśmy się w Popowicach na strzelnicy FOX u naszego kol. po strzelbie Marka.

Założenie z góry było takie, aby nie był to dzień tylko dla nas, ale także dla naszych bliskich. Wobec tego zjawiły się żony i dzieci, rodzina, przyjaciele i znajomi. Bawili się wszyscy. Oczywiście, że najważniejsze było sprawdzenie gdzie krzyż a gdzie kula, ale to to była dopiero przystawka.


Daniem głównym był konkurs strzelecki o Puchar Prezesa. Do konkurencji przystąpiło 16 myśliwych. Jednocześnie równoległa rywalizacja toczona była wśród dzieci, które pod okiem instruktorów poznawały obycie z bronią i przyjemność z trafiania do celu.

Jak przebiegły zawody? Przede wszystkim bezpiecznie, sprawnie i pysznie za co szczególnie dziękujemy kol. sędziemu Adamowi Zagierskiemu wieloletniemu przyjacielowi koła, naszemu kołowemu koledze, instruktorowi, sędziemu głównemu Eligiuszowi Woźniakowskiemu, gospodarzowi strzelnicy Markowi Napiórkowskiemu (instruktorowi i kierownikowi strzelania dziecięcego) oraz niesamowicie skrupulatnym, bezstronnym i niezawisłym w liczeniu i zapisywaniu punktów żonom myśliwych – Iwonie Reszczyńskiej i Kasi fanatyczki strzelby Łuczak.

Smaku całemu przedsięwzięciu dodali jak zwykle nasi niezawodni kucharze kol. Jacek, Grzesiu i znów, tym razem Demczak Jacek, którzy dziś ewidentnie w tajniki dobrej myśliwskiej kuchni wdrażali starzystów.

Czy kiełbasa trochę z dzika, trochę z jelenia, do tego oczywiście, także myśliwska kaszanka, mogły smakować inaczej? Było przepysznie?


Z obłoków niebiańskich smaków zejdźmy na ziemią i wróćmy do Pucharu Prezesa.
Bezdyskusyjnym zwycięzcą został Mariusz Mikołajczak czujący oddech srebrnego medalisty Kamila Reszczyńskiego, który z kolej ledwo zwyciężył za deptającym mu po piętach królem sezonu 2022/2023 Krzysztofem Pupko.
Bravo dla podium!


Lecz zwycięzców było wielu. Dziś zwyciężył każdy, bo każdy oddający choć jeden strzał, doświadczył obycia z bronią.

Dlatego właśnie Komisja ds. promocji postanowiła nagrodzić prawie wszystkich uczestników wśród, których rozlosowała nagrody „nazbierane” z zasobów własnych oraz od sponsorów, których emisariuszem był kol. Piotr Bogdanowicz. Czapka PULSAR, Czapka DELTA, brelok GECO, smycz IWA. To nie reklama. To podziękowanie. Bo mała rzecz a cieszy!
Przystrzeliwanie rozpoczęło się o godz. 9:00 a zakończyło około 14:00. Pięć godzin świetnej zabawy i jedwabiście spożytkowanego czasu. Nie było Cię? Szkoda, że Cię nie było.

Dzień Lasu w Szkole Specjalnej w Zielonej Górze

– Święto Nauki i Przyjemności

W miniony piątek tj. 12.04 nasze Koło Łowieckie Bór miał zaszczyt zorganizować niezwykłe wydarzenie – Dzień Lasu, który odbył się w Szkole Specjalnej w Zielonej Górze. To było prawdziwe święto nauki, przyjemności oraz szacunku dla przyrody.

Nasze Koło z wielkim zaangażowaniem przygotowało to wydarzenie, mając na uwadze nie tylko edukację, ale również radość i wspólne spędzanie czasu. Jednym z głównych punktów programu był konkursowy charakter, który pozwolił uczestnikom zdobyć cenne nagrody.

Ale nim wszyscy mogli delektować się smakiem pysznej grochówki i soczystej kukurydzy, każdy z uczestników musiał podjąć wyzwanie i zebrać pieczątki po wykonaniu zadań edukacyjnych na poszczególnych stacjach. Stacje te obejmowały różnorodne aktywności, takie jak rozwiązywanie puzzli związanych z lasem, rozpoznawanie tropów zwierząt, a nawet możliwość dotykania i poznawania zwierząt sensorycznie. To był nie tylko czas zabawy, ale także niezwykłej nauki i zrozumienia świata przyrody wokół nas.

Całe wydarzenie zostało profesjonalnie poprowadzone przez naszego kolegę i członka zarządu okręgowego, Dionizego Stępniewskiego, który z pasją dzielił się swoją wiedzą i doświadczeniem, wraz z Łowczym Pawłem Ławrynowiczem pomagali w aktywizacji dzieci, ale także przyczynili się do stworzenia niezapomnianej atmosfery tego wyjątkowego dnia. Oprawą kulinarną zajęli się natomiast Jacek Demczak, Dariusz Rzepski oraz Kacper Subsar, którzy przygotowali pyszne potrawy, ciesząc podniebienia wszystkich uczestników.

Dziękujemy serdecznie wszystkim uczestnikom, opiekunom oraz dyrekcji Szkoły Specjalnej za niezapomniane chwile, które z pewnością na długo pozostaną w naszej pamięci. To był wyjątkowy dzień, pełen nauki, radości i wzajemnej współpracy, który pokazał, jak ważne jest dbanie o nasze lasy oraz jak wiele możemy zyskać poprzez wspólne działanie i szacunek dla przyrody.

Zachęcamy wszystkich do śledzenia naszych kolejnych wydarzeń i dołączenia do naszej pasjonującej przygody z naturą!

Z serdecznymi pozdrowieniami,

Zarząd Koła Łowieckiego Bór

autor: Paweł Ławrynowicz

fot. Kacper Subsar, Paweł Ławrynowicz

Zasiewy

ŻUBRY JUŻ CZEKAJĄ NA ZWIEDZAJĄCYCH - FAQ - Nadleśnictwo Ciechanów - Lasy  Państwowe

Drodzy Członkowie Koła Łowieckiego Bór,

Z ogromną radością informujemy, że rozpoczął się nowy sezon łowiecki! To czas, kiedy wyruszamy na polowania, kontynuujemy naszą pasję i dbamy o równowagę ekosystemu w naszych lasach.

W związku z tym, pragniemy przypomnieć o naszych obowiązkach i odpowiedzialnościach. Szczególnie teraz, podczas zasiewu kukurydzy, gdy nasze pola stają się miejscem żeru dla dzików, pilnujemy przed ich niepożądanym wtargnięciem. Dlatego też, przygotowaliśmy poniżej harmonogram dyżurów, abyśmy mogli skutecznie przeciwdziałać szkodom oraz zapewnić bezpieczeństwo naszych upraw.

Pamiętajmy, że każdy z nas ma istotną rolę do odegrania w ochronie naszych terenów łowieckich. Dbając o nasze lasy i zwierzynę, dbamy o przyszłość naszych pasji oraz zachowujemy tradycję odpowiedzialnego łowiectwa.

Grafik Dyżurów Podczas Zasiewu Kukurydzy:

Grafik obw. 138

Grafik obw. 184

Instrukcja postępowania

Dziękujemy wszystkim za zaangażowanie oraz współpracę w tym ważnym dla nas wszystkich czasie. Wspólnie tworzymy lepsze i bezpieczniejsze środowisko dla dzikiej zwierzyny oraz dla nas samych.

Instrukcja postępowania:

1. Zgłosić się przed rozpoczęciem dyżuru do strażnika / gospodarza w celu ustalenia rejonu pilnowanych upraw.

2. Dokonać wpisu w Elektronicznej Książki Ewidencji, wpisując się na dyżur              w uwagach należy należy dopisać „DYŻUR”.

3. Udać się we wskazany rejon, zgłosić strażnikowi zaobserwowane przed, lub powstałe    w czasie dyżuru szkody.

4. Pilnowanie trwa od godz. 21:00 do godz. 5:00 dnia następnego.

5. W czasie pilnowania może być przeprowadzona kontrola przez członków Zarządu Koła Łowieckiego lub strażnika.

6. Osoby dyżurujące są zobowiązane do wzajemnego skontaktowania się ze sobą celem wglądu w obszar pilnowania oraz zachowania ogólnego bezpieczeństwa.

7. Istnieje możliwość zamiany przydzielonych terminów pomiędzy myśliwymi. O czym niezwłocznie należy poinformować strażnika przynajmniej dzień przed rozpoczęciem dyżuru.

8. Przypomina się również, że zgodnie z uchwałą nr 7 Walnego Zgromadzenia z dnia 08.05.2016 roku za każdą nieusprawiedliwioną nieobecność na dyżurze pilnowania upraw należy odpracować dodatkowych 10 roboczogodzin. Wpisy w Elektronicznej Książce Ewidencji – z dopiskiem „DYŻUR”,  będą podstawą do rozliczenia z realizacji ww. Uchwały.

9. W czasie pełnienia dyżuru przez stażystów dla bezpieczeństwa wpisany będzie inny myśliwy z dopiskiem w uwagach np: Dyżur stażysta Jan Kowalski

10. Termin rozpoczęcia oraz zakończenia dyżurów może ulec zmianie w zależności od terminu rozpoczęcia oraz zakończenia zasiewów i wzrostu roślin. O wszystkich zmianach niezwłocznie będą wysyłane informacje za pomocą wiadomości sms lub wiadomości w aplikacji Whatsapp.

WAŻNE!

Osoby do kontaktu:

Obw. 184 Mariusz Mikołajczak- strażnik / gospodarz tel. 607 847 174

Obw. 138 Tomasz Chonacki – gospodarz 607 885 943

Darz Bór

Łowczy Paweł Ławrynowicz

1,5 % twojego podatku dla naszego Koła na introdukcje zwierzyny.

Zmobilizujmy Razem Dla Dobrej Sprawy!

Czy wiesz, że możesz mieć realny wpływ na ochronę i ożywienie naszych lasów oraz rozwój lokalnych ekosystemów? Twoje podatki mogą przyczynić się do zachowania dziedzictwa przyrodniczego oraz promowania zrównoważonego łowiectwa. Jak to możliwe? To proste! Przekazując 1,5% swojego podatku dochodowego na rzecz Koła Łowieckiego, które działa jako Organizacja Pożytku Publicznego (OPP), wspierasz działania związane z introdukcją bażantów oraz innej cennej zwierzyny.

Dlaczego Warto Wsparcie?

Koła Łowieckie, działające jako OPP, podejmują się szeregu działań na rzecz ochrony środowiska naturalnego oraz kultywowania tradycji łowieckich. Introdukcja bażantów i innych gatunków zwierzyny stanowi istotny element w odbudowie i zrównoważonym zarządzaniu populacjami zwierząt łownych. Dzięki temu, nie tylko przywracamy równowagę ekologiczną w naszych lasach, ale również stwarzamy możliwości dla przyszłych pokoleń myśliwych i miłośników przyrody do czerpania korzyści z dobrodziejstw natury.

Jak Wspomóc?

Wystarczy, że w swoim zeznaniu podatkowym za rok bieżący wskażesz Koło Łowieckie, które jest OPP, a następnie przekażesz 1,5% swojego podatku na ich rzecz. Dzięki temu Twój podatek stanie się drogocennym wsparciem dla działań związanych z ochroną przyrody i promocją zrównoważonego zarządzania populacjami zwierząt.

Twój Głos, Twoja Decyzja

Twoje wsparcie ma znaczenie! Dołącz do naszej wspólnej misji dbania o nasze lasy, ożywienie lokalnych ekosystemów oraz rozwój zrównoważonego łowiectwa. Przekazując 1,5% swojego podatku na rzecz Koła Łowieckiego, możemy wspólnie osiągnąć wielkie cele dla dobra naszej przyrody i przyszłych pokoleń.

Działaj Teraz!

Nie czekaj! Wypełnij swój PIT z myślą o dobru przyrody i przyszłości naszych lasów. Wybierz Koło Łowieckie jako beneficjenta swojego 1,5% podatku i wesprzyj introdukcję bażantów oraz innej cennej zwierzyny. Dzięki Twojemu wsparciu możemy razem uczynić nasze lasy jeszcze piękniejszym i bardziej zrównoważonym miejscem dla wszystkich.

Jeśli potrzebujesz pomocy zarząd chętnie pomoże.

Biuro Rachunkowe Grimp rozliczy twój PIT w zamian za wpisanie naszego numeru KRS.

kontakt www.grimp.pl

Łowczy Paweł Ławrynowicz Darz Bór

Zakończenie sezonu, Chocimek 13.01.2024 r.

13 stycznia w Chocimku na obwodzie 184 odbyło się ostatnie w tym sezonie polowanie zbiorowe. Polowanie kończące sezon łowiecki 2023/24.

W sumie można by napisać, że polowanie jak każde inne dla regularnie uczestniczących w naszych „zbiorówkach”, nie wyróżniające się jakoś szczególnie. Można by powiedzieć, że choć chłodno to atmosfera ciepła, posiłki przesmaczne, że Hubert dażył bo na pokocie jeleń i to nie jeden a organizacja jak zwykle wzorowa, w sumie było fajnie i miło bo ci co mogli i chcieli się spotkali, zjedli, wypili, pogadali.

Jednak to nie tak jak myślisz misiu.
Organizacja takiego polowania zaczyna się, jak nie na nie wiele tygodni, to przynajmniej na wiele dni wcześniej. ASF i wilk zrobiły swoje. Minęły czasy kiedy aby upolować wystarczy wyjść w łowisko. Teraz to czas dla uważnych obserwatorów, dobrze zorientowanych w łowisku, w stanie zwierzyny i miejscach jej bytowania. Jednym słowem to czas dla prawdziwych myśliwych. Czas tropicieli.

Na polowanie zapisało się lekko ponad 30 myśliwych. Zbiórka 7:30, wyjechali, dwa mioty wzięli, postrzelali teraz by co zjedli. Trzydziestu myśliwych i naganka. Jest dla kogo gotować ale na szczęście w naszym kole jest też komu smacznie gotować.

Ze świetną inicjatywą wyszedł Łowczy. Będzie piątek, mamy domek, spotkajmy się i wspólnie coś ugotujemy. I tak było. W zacnym składzie pod nadzorem szefa kuchni kol. Jacka spotkaliśmy się z niezłomnym kol. Jankiem, łowczymi kol. Pawłem i kol. Kamilem, skarbnikiem kol. Tomkiem, „etatowym” mężem zaufania kol. Marcinem i królem mijającego sezonu kol. Krzyśkiem, oraz kol. jeszcze stażystą Krzyśkiem Kowalskim uprawiając tak zwany Slow Cooking, który jak sama nazwa wskazuje musi trwać. I trwał do późnej nocy a nawet do wczesnego ranka, aby myśliwym na śniadanie w łowisku nie zabrakło ciepłej, przysmażonej, pokrojonej w plasterki kiełbaski z cebulką z bułką podanej. A do tego oczywiście, gorąca herbata i kawa. Jak smakowało? Komentarz nie może być inny. Jedno zdjęcie mówi wszystko. Klękajcie narody!

Zjedli, napili się? No to robimy kolejne dwa mioty.
Mżyście było, wiało, ale było warto. W trzecim miocie byk, w czwartym łania. Polowanie udane. Pora była aby pokot rozpalić.
Na pokocie trzy byki i łania. Tym razem dzików ani drapieżników nie było.
Królem polowania został kol. Mariusz Mikołajczak a że koło Bór gościnne jest i przyjaciół docenia :), tak więc nie było niczym ani nowym, ani dziwnym, że vice królem ostatniej „zbioróweczki” w sezonie został kol. Janek Olejnik. Za nim nagrodę odebrał długo oczekujący na tak zaszczytny choć podziurawiony medal kol. Dionizy Stępniewski. Gratulujemy kolegom!


Skrupulatny, godny naśladowania za wzorowo i twardą ręką prowadzone polowanie kol. Marcin Choiński podziękował za pomoc w organizacji udanego i bezpiecznego polowania kol. Kamilowi Reszczyńskiemu i kol. Mariuszowi Mikołajczakowi.
Po nim głos zabrał łowczy. I tu niespodzianka. Sumienność, uczestnictwo i zaangażowanie naszej dzielnej Leny, naszej sygnalistki, chowanej przez kol. Kamila w kulcie myśliwstwa i wszystkiego co w nim dobre a z nim związane zostały docenione a sama Lena obdarowana drobnym upominkiem, który nieplanowanie lecz osobiście miałem zaszczyt wręczyć. Świetny, godny pochwały akcent. Gratulacje dla Leny za całokształt, której emocje nie przeszkodziły w towarzystwie kolegów sygnalistów czysto odegrać „Na posiłek”.

Gotujących grupy były dwie. kol. Darek, kol. Grzesiek i kol. Kaceper odpowiedzialni byli za posiłek na ostatni miot. Oni także w piątek nie leżeli po pracy przed telewizorem. Na biesiadę były flaczki a na „wydawce” niezłomny Janek w asyście Marcina i Jacka, którzy z uśmiechem posiłki przepyszne wydawali. Po biesiadzie ciasto, które także robi się wieczorem aby na rano jak najświeższe było. Tu podziękowania dla naszego nadwornego kolegi Cukiermistrza, „Miłosza z Przylepu”.

Byłem prawie na każdej zbiorówce w tym sezonie. Zawsze było bezpiecznie, smacznie i miło. Spotykaliśmy się rozmawialiśmy, cieszyliśmy, żartowaliśmy. Uwieczniając te chwile robiliśmy zdjęcia z których mamy pamiątkę w postaci kalendarza na rok 2024.
Darz Bór koledzy! To był dobry sezon. Oby tak dalej.