
Polowanie pt. „Zloty Rogacz, Złota Kita”, które odbyło się w piątek 8 sierpnia w Laskach zostało już zaliczone przez uczestników do udanych. Tak, dobrze czytasz. W piątek! Przecież większość pracuje i na 17 być nie każdemu pasuje. Ale jednak 30 strzelb a w tym sześcioro gości na zbiórce punktualnie i z uśmiechem się stawiło. Polowanie przygotował i prowadził młody stażem lecz zaangażowany i w temacie zorientowany myśliwy Józef Magier przy nieznacznej asyście młodego (stażem :)) podłowczego. Stanowiska objeżdżone i na mapki naniesione w losowaniu przydzielone. No cóż. Losowanie to losowanie. Nie każdemu po drodze na stanowisko było a przecież myśliwi na Markówke w grupach jednym autem przyjechali. Ad hoc utworzona logistyka nie zawiodła. Każdy krętą lub bardziej krętą drogą na stanowisko dotarł i tam zgodnie z postawionym na zbiórce założeniem do 21:00 przynajmniej, czaił się, wabił, lustrował, jednym słowem polował by trofeum swym pokot uświetnić.

Na pokocie kozły dwa i lisy dwa. Złotego Rogacza strzelił nasz kol. prawie z gór Jacek Witczak, Złota Kita tym razem dla naszego leśniczego sygnalisty niezawodnego kol. Marcina do rymu Choińskiego. Oprócz tego pokot wzbogacony został przez kol. Tomka Chojnackiego, co także rogacza, lecz według komisji mniej ciekawego pozyskał i prowadzącego kol. Józka tego dnia lisiarza. Lecz pokot nie tylko zwierzyną uświetniony został. Trzech dzielnych i zdolnych sygnalistów sygnały zagrało. Prowadzący dziękują gościnnie polującemu kol. Ryszardowi Królowi z koła „Raróg” Zielona Góra, i naszym „Borowym” leśnikom kol. Marcinowi i kol. Piotrowi laskowemu lokalsowi Nalewajczykowi.

Zbiórka, rozwózka, zasiadka, pokot i w końcu wyczekiwana biesiadka, a stoły zastawia „Zosia Samosia”. Konwencja biesiady w tym roku od normy odbiec w założeniu miała, by z gotująco-polujących tylko polujących zrobić. I właśnie dlatego świeży podłowczy sugestie na watsappa wrzucił. Niech każdy odrobinę od siebie przyniesie a integracje przy pieczonej kiełbasce z rusztu zrobimy. Na początku poklasku ów pomysł nie miał, lecz z czasem się przyjmował by w końcu ogromem i różnorodnością stoły zapełnić. Był pyszny chleb własnego chowu i nie mniej udane bułki z piekarni i przepisu Tomka piekarza, naszego łowiska gospodarza. Chleba i wędlin od Krzycha „Bystrzycha” Bystrzyckiego i smalcu, ogórków co nie miara.


Dwóch Piotrów przyniosło sałatki a inni inne dodatki. Było tez dwóch takich co jednak konwencje Zosi Samosi zbojkotować postanowili i gar flaków dla wszystkich upichcili. To kucharze wielcy – Wojtek „Czerwiec” i Tomek „Wrzesień” z Leśniowa niemniej Wielkiego. Nie powiem, flaczki pyszne, udane a niektórzy mówią, że udane, także było polowanie.
Złoty Rogacz 2025 już za nami a wspomnienie polowania niech statuetki utrwalają. Bo co to za myśliwy co Króla Pudlarzy nie wystrzelał. Prawda kolego Heniu ;)?

